O wodniku

Na południe od Jiczina, między Dětenicami a Kopidlnem, w słońcu błyszczą stawy. Są otoczone trzcinami, w niebieskiej wodzie odbijają się promienie słońca. Gdzieś tam, między rybami i kijankami, żyje wodnik Czeperka. I to właśnie o nim i o jego królestwie opowiada ta legenda.
Każdego ranka wodnik Czeperka budził się i chodził sprawdzić, jak się wiedzie jego przyjaciołom.
Dzień dobry - słychać było głosy i głosiki w wodnym królestwie. Wszystkie ryby i ważki witały w ten sposób dobrego wodnika.
Czeperka miał pod opieką też żurawie, zimorodki, błotniaki i innych ptasich przyjaciół. Wielu z nich mieszkało w trzcinach i budowało tam sobie przytulne gniazda, niektórzy latali nad stawem i przeglądali się w nim jak w zwierciadle.
Tego dnia wszystko było w porządku. Czeperka uśmiechał się, woda błyszczała czystością, na powierzchni nie pływał nawet najmniejszy śmieciuszek, piasek na dnie stawu był gładki, sypki, dokładnie taki, jak być powinien.
Czeperka nie ociągał sie więc i wszedł na swoją ulubioną wierzbę, żeby poprawić sobie pętelki i policzyć guziki na fraku. Z fraku ciągle skapywały kropelki wody.
Ależ dziś pięknie! - uśmiechnął się, zobaczywszy bezchmurne niebo i świecące słoneczko. Ważki latały mu wokół głowy, a Czeperka zabrał się do przeglądania swoich pętelek:
Żółta jest od młynarza, za to, że w przebraniu czeladnika pomogłem mu znowu rozruszać koło młyńskie. Niebieska jest od wieśniaka - pod postacią czarnego konia pomogłem mu zaorać pole, a czerwona… - Czeperka roześmiał się - czerwona jest od Marzenki za to, że znalazłem jej ukochanego Michała. - Wszystkie dobre uczynki wodnik spełniał zawsze w różnych przebraniach. Nie chciał, żeby ludzie go poznali. Nagle powierzchnia wody zafalowała, a Czeperka usłyszał krzyk wiejskich chłopców.
Czego tu chcą? - przestraszył się i wskoczył do wody, żeby obserwować, dlaczego chłopcy wybrali się nad staw.
Zobaczył, jak czterech najodważniejszych chłopców wsiada do łódki i odbija od brzegu.
Józek, ptaki w trzcinie obejrzymy chyba z bliska, może będą miały jajka! - krzyczał chłopiec w niebieskiej czapeczce.
Musiałby nam sam diabeł przeszkodzić! - zgodził się drugi, piegowaty.
Czeperka cicho się zaśmiał i pomyślał, że może diabeł nie, ale wodnik owszem. Nie będą mu przecież straszyć ryb i ptaków! Jajek im się zachciało! Nie zwlekał ani chwili i szybko popłynął w trzciny, żeby ostrzec ptaki. Jak tylko Czeperka opowiedział im o grożącym niebezpieczeństwie, łabędzie usiadły na swoich gniazdach, a pozostałe ptaki starały się chronić je krzykiem latając nad stawem. Może ich nie znajdą?!
Czeperka zdecydował, że nie daruje chłopcom ich zuchwałości. Nabrał powietrza i dmuchnął potężnie - woda w stawie zafalowała. Na powierzchni zaczęły tańczyć ogromne fale. Jedna z nich przelała się przez burtę łódki prawie ją przewracając.
Chłopcy, co się dzieje?!
Nie wiem, szybko do brzegu!
Czeperka nie był zły, chciał chłopców tylko postraszyć, żeby pamiętali, że ptaki muszą mieć spokój, a że gdyby odeszły - stawy nie byłyby stawami. Wodnik podpłynął do łódki i niezauważony podmuchiwał na nią, żeby dopłynęła do brzegu. Chłopcy nie mogli się nadziwić. Nie wiosłowali, a mimo to ich łódka płynęła! Wyciągnęli łódkę i usiedli w trawie.
Co to było? Słyszycie to też? - spytał ten najstarszy
Słyszymy. W dolinie słychać było przeciągły szept, może echo:
Pamiętajcie, jajek nie zdobędziecie, a ptaków płoszyć nie będziecie, nigdy!
Chłopcy wysuszyli ubrania na słonku i wrócili do wsi. Nikomu nie mówili o swojej przygodzie, przecież by się z nich śmiano!
Czeperka usiadł na wierzbie i zabrał się za liczenie guzików na fraku. Powierzchnia wody uspokoiła się, łabędzie wypłynęły na niebieską wodę, nie zapominając podziękować wodnikowi Czeperce. Żurawie i zimorodki zaczęły śpiewać ptasią piosenkę. Ależ było radości!
Od tej pory żaden z chłopców nie odważył się nawet pomyśleć o skrzywdzeniu wodnych przyjaciół. Dzieci co roku kąpały się w stawie, a Czeperka siedział na wierzbie, polerował swoje buciki i cieszył się z ich radości.
Kiedy będziecie przechodzić koło tych stawów, nie bójcie się. Wodnik Czeperka nie skrzywdzi nikogo, o ile ludzie nie będą krzywdzić jego i jego wodnych przyjaciół. A jeżeli spotkacie go, nie zapomnijcie mu się ukłonić, będzie się cieszył.