Železný Brod

Miasteczko Železný Brod pamięta wiele wydarzeń. Niedaleko rynku zobaczyć możemy zrębowe chaty i chatki, w których działo się wiele dobrego, ale i złego. O jednej z tych chałup, zwanej garbatą, opowiada ta historia.
Piernikarz Celestyn Jech piekł najlepsze pierniki w okolicy. Ludzie chwalili go i lubili, bo do pierniczków oprócz korzennych przypraw dodawał także szczyptę uśmiechu i dobrego nastroju. Mieszkał w zrębowym domku na Małym Rynku. Jego córka Leontynka zdobiła pierniczki i sprzedawała je na wszystkich okolicznych jarmarkach i odpustach.
Pewnego razu wyruszyła też na odpust do Bozkova. „Kupujcie pierniczki, kupujcie! Ozdobne i wypiekane dla was z miłością!” Ludzie zatrzymywali się koło niej, zapach ich przyciągał – kupowali. Do południa Leontynce został już tylko jeden pierniczek.
Nagle pojawił się przed nią człowieczek cały w zielonym ubraniu. „Kupię pierniczek wypiekany z miłością” – uśmiechnął się i podał jej drobny pieniążek. A był to wodnik. Jak tylko zapłacił, natychmiast odszedł. Leontynka wyruszyła do domu, ciągle myśląc o wodniku.
Pod wieczór, kiedy się ściemniło, zapaliła świeczkę i zaczęła ozdabiać pierniczki, które jej ojciec Celestyn Jech upiekł w ciągu dnia. Nagle ktoś zapukał w okno: „Leontynko, piękna Leontynko!” Dziewczyna otworzyła okno i zobaczyła przed domem wodnika, któremu w południe sprzedała ostatni pierniczek.
„Coś ci przyniosłem” – powiedział i podał jej kwiatek. I zaraz znikł. Leontynka przestraszyła się; tego tylko brakowało, żeby zakochał się w niej wodnik! Ale zielony człowieczek stał przed drzwiami też drugiego dnia. I znów przyniósł jej podarek, tym razem naszyjnik z najpiękniejszych perełek.
Leontynka miała dobre serce, nie chciała wodnika skrzywdzić. Kiedy jednak już pewien czas się do niej zalecał, wymyśliła mały fortel. W niedzielę człowieczek znów zapukał do drzwi. Leontynka ubrała się w najlepszą suknię i zaprosiła go do środka, do izby. A ponieważ było już chłodno, rozpaliła w piecu smolnymi szczapami. Po chwili w izbie było tak gorąco, że wodnikowi zaczęły wysychać poły od surduta. Leontynka milczała, nie chciała pozwolić mu wyjść na dwór.
„Leontynko, puść mnie stąd, przecież ja tu umrę z pragnienia” – skarżył się wodnik. Kiedy Leontynka zobaczyła, że zakochanemu wodnikowi spadła z surduta ostatnia kropla wody, otworzyła drzwi. Wodnik pobiegł szybko do Izery, która na jego szczęście nie zdążyła jeszcze wtedy zamarznąć. Leontynka odetchnęła z ulgą: „No teraz już nie przyjdzie.”
I rzeczywiście wodnik nigdy już nie przyszedł do Leontynki z wizytą i nie przyniósł jej już żadnego prezentu. Zdecydował za to, że się zemści. Poczekał, aż w górach zaczęły topnieć śniegi i podniósł się poziom Izery. Jeszcze tego samego dnia zaczęło padać. Wodnik z radością zacierał ręce: „Tak, a teraz zobaczycie, piernikarze!” I sprawił, że Izera tak bardzo wezbrała, że w Brodzie wylała z brzegów. Wodniki bowiem mają władzę nad jeziorami, rzekami i potokami. Wody przybywało i przybywało, aż dotarła do domu piernikarza Jecha.
Leontynka wybiegła przed chałupę, a Celestyn, szybko pozbierawszy świeżo upieczone pierniczki do koszyka, wyszedł za nią. Razem uciekli do sąsiadów na wzgórze, gdzie woda nie sięgała. Na to tylko czekał wodnik. Szybko dopłynął do chałupy i zaczął podkopywać fundamenty. Na szczęście zaczęło świecić słońce i rzeka zaczęła powoli wracać do koryta. Wodnik musiał uciec, inaczej wysechłby mu surdut. Zemsta nie udała się. Złościł się, taki wstyd!
Chałupa wytrzymała poczynania złego wodnika, tylko dach trochę zgarbaciał. Jednak to ani Leontynce ani Celestynowi nie przeszkadzało i z radością wrócili do swojej starej chaty, gdzie znów zaczęli piec pachnące pierniczki. A ludzie na wszystkich odpustach i jarmarkach chodzili do Leontynki kupować pierniczki wypiekane z miłością i szeptali między sobą: „To jest Leontynka z garbatej chałupki.”
Przyjechawszy do Železnego Brodu, warto odwiedzić nie tylko garbatą chałupkę, ale też inne domy zrębowe. Co prawda w garbatej chałupce nikt już pierniczków nie piecze, ale może da się jeszcze wyczuć ich zapach? A kąpiąc się w Izerze, zwróćmy uwagę na zielone wodorosty. Mówi się, że są to włosy rozczarowanego wodnika...