Lomnice nad Popelką

Lomnice nad Popelką to nieduże miasteczko leżące między Jiczynem a Semilami. Jeśli zaczęlibyśmy bliżej badać herb Lomnic, zaskoczyłoby nas z pewnością, że przedstawiony jest na nim mężczyzna z toporem w prawej a halabardą w lewej ręce. Dlaczego tak jest? Posłuchajmy, co na ten temat mówi legenda.
W dawnych czasach na zamku Kozlov niedaleko Lomnic nad Popelką osiadł zły rozbójnik Borzek. Ciągłymi atakami, kradzieżami i agresją nękał ludność w całej okolicy. W najgorszej sytuacji byli handlarze i wędrowcy, których napadał ciemną nocą i okradał zupełnie ze wszystkiego. Często z ledwością udawało im się ujść z życiem!
Pewnego razu rankiem do Lomnic nad Popelką wrócił szewc Maciej. Wyglądał na zmęczonego, sukmana wisiała na nim w strzępach, spodnie porwane, a na głowie ogromny guz. „Co się stało? Wpadłeś w krzaki?” – dziwili się Lomniczanie.
Maciej ze smutkiem popatrzył na nich: „A co mogłoby się stać… Borzek…” I wszyscy od razu wiedzieli, że Borzek napadł w nocy Macieja i że zabrał mu wszystko, co ten zarobił i z czym wracał z semilskich targów.
Maciej nie chciał jednak tego tak zostawić. Kiedy tylko zagoiła mu się ostatnia rana na ciele, zdecydował: „Dalej tak nie można. Okradać w ten sposób niewinnych ludzi! Rozbójnika musimy złapać i zaprowadzić do Pragi, tam już król sobie z nim poradzi!”
I tak na drugi dzień spotkali się wszyscy mężczyźni, ilu ich tylko w miasteczku mieszkało. Maciej wiedział, że nie mogą pokonać rozbójnika siłą, ale muszą użyć mądrości. Wymyślił plan, który wszystkim objaśnił. Doszli aż do samego zamku Kozlov. Po cichu, że nawet mysz nie umiałaby ciszej, wykopali pod zamkowym mostem głęboki dół i od razu przykryli go gałązkami i liśćmi. Zemsta była przygotowana, Maciej miał nadzieję, że Borzek się w końcu podda.
„Huraaa... na rozbójnikaaaa...!!!” – krzyknęli mężczyźni i zaatakowali Kozlov. Jak tylko Borzek usłyszał hałas, ani chwili nie zwlekał: „Oni sobie myślą, że mnie dostaną. Cha cha, jeszcze się zdziwią, jak rozbójnik przygotowany jest do boju!” Ubrał się w najlepszą zbroję, której nawet wystrzał armatni by nie zniszczył: „No a teraz przebiegnę koło nich i ucieknę do tajnego ukrycia w lesie. Tam mnie nigdy nie znajdą.”
Niczym strzała wybiegł z bramy zamku. Biegł, w jednej ręce trzymając topór, w drugiej halabardę – miał nadzieję, że atakujący się go zlękną. Biegł prosto na nich, ile tchu w piersiach. Lomniczali nie czekali, odwrócili się i zaczęli uciekać. „No i proszę, panoczki przestraszyli się i uciekają! Tak jestem mocny, tak jestem zdatny!” – cieszył się rozbójnik. Ale cóż to? Kilka kroków tylko zrobił i nagle spadł do głębokiej dziury. „Co to jest? Kto to tu wykopał? – zaczął wyklinać i krzyczeć na cały las. – Pomoże mi kto!?”
Maciej, który schował się za wysokim świerkiem, podszedł do dołu i z uśmiechem na twarzy powiedział: „Pomożemy, rozbójniku, pomożemy ci zupełnie tak samo, jak ty pomagasz nam. Wy, którzy walczyliście, nie bójcie się wejść do zamku i wziąć to, co nam, Lomniczanom się należy.” Borzek tylko ze smutkiem patrzył na hordę mężczyzn, za którymi zamknęła się brama Kozlova.
Spojrzał na Macieja z prośbą w oczach: „Co będzie ze mną teraz? Co mi zrobicie?” „Nic się nie bój – odpowiedział mu Maciej. – Na praskim zamku już będą wiedzieli, co z tobą zrobić.”
Rozbójnika Borzka związano i wozem przewieziono do Pragi. Zasłużył na to. A Lomniczanie? Wreszcie mogli w swoim miasteczku żyć w spokoju. A Maciej znów zajął się szewcowaniem a o jego mądrym pomyśle długo jeszcze mówiono, nawet po jego śmierci.
O rozbójniku i jego złych uczynkach nigdy tu nie zapomniano. A Lomniczanie za swoją mądrość otrzymali od króla przywilej przedstawienia rozbójnika w herbie. Stoi tam ze swoją bronią – toporem w prawej ręce i halabardą w lewej. A kiedy popatrzymy na niego, z pewnością przypomnimy sobie, jak za rozboje i kradzieże został sprawiedliwie ukarany.